poniedziałek, 13 kwietnia 2015

(…) najlepszym lekarstwem na nasze własne kłopoty jest cudze nieszczęście.

Dzisiaj natchniona jestem „Lalką” i moim własnym humanem. Bójcie się, bo kolejny w kolejce czeka przy mym łóżku Gombrowicz, a on podobno zmienia życie.
Trudno się z Prusem nie zgodzić. Po pierwsze był on pisarskim geniuszem, chociaż ja jestem zakochana w „Panu Tadeuszu”, więc być może nie jestem najnormalniejszą osobą pod Słońcem. Dobra, ale tu nie o mój gust literacki chodzi. Swoją drogą, co czytacie? Polecacie coś? Wakacje się zbliżają, muszę listę książek zrobić.
Wracając do nieszczęść, ile razy sypało ci się wszystko i mówiłeś sobie, że gorzej być nie może, aż tu nagle okazuje się, że ciotka sąsiadki brata dziewczyny straciła dach nad głową i zdechł jej kot. O ironio losu! Nagle uświadamiasz sobie, że twoje problemy to tak naprawdę problemiątka i inni mają gorzej. Co jest w nas najgorsze, w gatunku zwanym człowiekiem myślącym (jeśli pomyliłam tą całą biologiczną hierarchię to bardzo przepraszam)? To, że my nie współczujemy tej kobiecie. Nie płaczemy za jej kotem. Nie wysyłamy jej kondolencji. My podnosimy się tym na duchu i cieszymy się z cudzego nieszczęścia. Przecież jak nam jest źle to czemu innym ma być lepiej?
Jaki z tego wniosek? Jesteśmy tak samo prymitywni jak przeciętny neandertalczyk. W głębi duszy widzimy czubek własnego nosa i każdy z nas ma w sobie cząstkę egoisty. Po prostu u niektórych jest ona bardziej rozwinięta. Czy to źle? Wszystko ma dwie strony medalu. Za sukcesem, stoi ciężka praca, a za egoizmem, chęć bycia najlepszym. To źle, że szukamy jakichkolwiek powodów, żeby się dowartościować? Czy to nie daje nam chwili szczęścia? Czy nie jest dla nas promykiem nadziei? Na pewno, ale czy warto czerpać to Słońce z nieszczęścia innych?
My chyba inaczej nie potrafimy, tak jesteśmy skonstruowani. Musimy się z tym pogodzić, ale jednocześnie gasić takie myślenie w zarodku. Dla chcącego nic trudnego, prawda?

the mda 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic