Zaczynamy
na poważnie. Wstęp był, teraz jak na porządne wypracowanie przystało, czas na
rozwinięcie. Zakończenie będzie, gdy moja blogowa terapia zdziała cuda i będę
mogła zacząć od nowa przygodę zwaną
życiem.
„Społeczeństwo
to bal maskowy” - podpisuję się pod tym
wszystkim kończynami: rękami, nogami i wszystkim, czym się da. Czy w
dzisiejszych czasach ktoś pokazuje swoją prawdziwą twarz? Szczerzę wątpię. Sama
jestem tego najlepszym przykładem. Boimy się odrzucenia, wolimy wtopić się w
tłum niż być sobą i się wyróżniać. Gonimy za lajkami, które w życiu nam nie
pomogą. Bo niby jak? Poczujemy się lepsi przez minutę? Chyba za to podziękuję.
Wolę gonić za marzeniami, chociaż szansa na ich spełnienie jest mniejsza niż
to, że szczerzę się uśmiechnę w tym tygodniu. Pokazujemy światu lalkę, którą
chcielibyśmy być. Udajemy, że wszystko jest okej, gdy w środku powoli umieramy,
gdy rozpadamy się na kawałeczki, ale przecież nie poprosimy o pomoc.
Musielibyśmy pokazać, że jesteśmy słabi, a do tego dopuścić nie możemy, bo
ludzie zdeptaliby nas jak mrówki. Chociaż nawet bez tego to robią.
„Każdy
ukrywa swoje własne ja i dzięki temu je pokazuje”, ale dostrzegą to tylko
najbardziej uważni. Diabeł podobno tkwi w szczegółach, a smutek w oczach. Nawet
w maskach są „miejsca na oczy”, żeby nie pobłądzić. Mimo to, gubimy się w życiu
i jego korytarzach. Maski pokazują nasze marzenia i kompleksy, ale przeciętny
Kowalski, który ma Cię w dupie (za przeproszeniem, oczywiście) tego nie zauważy.
Gramy w teatrze, ale nie jesteśmy prawdziwymi aktorami, lecz ludźmi. Ludźmi,
którzy mają swoje słabe strony i momenty, w których najchętniej położyliby się
i już nie wstali. Bez bólu i bez wyrzutów sumienia. Tak po prostu. Jednak mimo
to walczymy, próbujemy być silni, a częściej udawać, że tacy jesteśmy. Czy nie
łatwiej byłoby spojrzeć światu prosto w oczy i pokazać, że jesteśmy jedyni w
swoim rodzaju, a nie beznadzieją kopią kogoś innego? Może i łatwiej, ale na
pewno bardziej ryzykownie, a przecież my się boimy. Jesteśmy zwykłymi
tchórzami. „My”, bo ja jestem książkowym przykładem, można mnie stawiać za wzór
maskowiczów.
Zatrzymajmy
się na chwilę w życiowym biegu i spójrzmy ludziom w oczy. Może dostrzeżemy ból,
cierpienie i wołanie o pomoc. Nie wierzmy w każde: „jest okej”, bo w tym okej
jest bezsilność i maska.
Z drugiej strony jednak jakby każdy pokazywał prawdziwego siebie każdemu przypadkowemu człowiekowi, kim byliby przyjaciele, czym byłaby prywatność? Udawanie kogoś, kim się nie jest, jest złe, ale ukrywanie części swojej osobowości już nie, chyba że kotś lubi się uzewnętrzniać.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cytat trafny.
Pozdrawiam. Zapraszam do siebie.